Opowieści brokera, cz. 2
To druga część rozmowy z byłym agentem na rynku nieruchomości komercyjnych, który postanowił podzielić się swoim doświadczeniem zawodowym. Opowiada on o niewygodnych branżowych faktach, których mało kto jest świadomy – a powinni znać je zarówno najemcy, jak i wynajmujący.
Co według ciebie sprawia, że rynek nieruchomości komercyjnych jest szczególnie podatny na nadużycia?
Wszędzie tam, gdzie jest duża kasa i są skokowe zarobki, występują też nadużycia. Dużo podmiotów liczy na szczęście i szybki, spory zarobek, zamiast koncentrować się na realnej pracy i dawaniu wartości dodanej. Nadużycia występują również z tego powodu, że ludzie po prostu nie wiedzą, jak działa ten rynek.
A jak działa? Co szczególnie zwraca twoją uwagę?
Z punktu widzenia agenta mogę powiedzieć, że jest to rynek bardzo intratny – ale dla niewielu. Jest zyskowny, ale skokowo. Często ktoś nie zarabia przez całe miesiące, a potem trafia mu się transakcja roku. Nawet w dużych agencjach są ludzie, którzy przez kilka lat ciągną na jakimś śmiesznie niskim podstawowym wynagrodzeniu, a chodzą w garniturach za 10 tysięcy. Niestety, trzeba powiedzieć wprost, że skokowość zarobków nie ułatwia pracy, jeśli chodzi o lojalność wobec klienta oraz staranność zawodową. Większość brokerów pójdzie w opcje, które są dla nich najbardziej intratne, a niekoniecznie najlepsze dla klienta.
Czyli pewnie klient czasem skusi się na droższą opcję, która wcale nie jest mu potrzeba…
Nie ma co ukrywać, że stosuje się różne zagrywki w kierunku tego, żeby jednak klient wynajmował te powierzchnie, na których zarobisz najwięcej. Tworzy się całą otoczkę: sale konferencyjne, elegancki wystrój, catering…
A skąd się biorą te różnice w prowizjach? Klienci chyba zazwyczaj nie są świadomi, że broker, który ma być ich sprzymierzeńcem, tak naprawdę na jednej lokalizacji może zarobić dwa razy więcej niż na innej, mimo że są do siebie bardzo podobne.
Bo jeden deweloper musi wynająć szybciej, a drugi może wolniej. Jeden jest bogatszy, a drugi biedniejszy. Jeden ma większy budżet na pośrednictwo, a drugi mniejszy. Stąd są różnice. I to prawda, że klienci zazwyczaj nie są ich świadomi. W zapisach o staranności zawodowej brokerów mówi się, że prowizja powinna być transparentna, że klient powinien być o niej informowany. W praktyce to się bardzo rzadko dzieje, a najemcy skuszeni hasłem “najemca nie płaci prowizji” błędnie myślą, że temat prowizji ich w takim razie nie dotyczy i nie muszą się tym interesować. Większość uważa się za wygranych skoro nie płacą prowizji – jednocześnie nie zdają sobie sprawy, że pośrednictwo obciąża koszt całego procesu najmu i musi się odbić na czynszu, który jednak to oni będą płacić….
Co zatem doradziłbyś takiemu najemcy?
Przede wszystkim, żeby pytał, od kogo i ile bierze ten pośrednik. Jaką stawkę płacą panu konkretni wynajmujący? Co pan rekomenduje i jaką prowizję pan dostaje od nich? Najemca powinien domagać się prawa wglądu do umów pośrednictwa, mając to zagwarantowane w swojej współpracy. Idealnie, gdyby pośrednik miał równą prowizję u każdego wynajmującego, ale tak się po prostu nie dzieje. Dopiero technologia zaczyna wprowadzać tę równość na rynku nieruchomości komercyjnych, gwarantuje pewną obiektywność. W świecie pośrednictwa pieniądz niestety często bierze górę nad uczciwym osądem.